W drodze powrotnej
Podejmując decyzję o powrocie w ciemnościach zupełnie inną drogą – dziś wiem,że to była głupota,wtedy rządziła adrenalina. O czym ja wtedy myślałam??? W każdym bądź razie nie sądziłam,że jadąc – wydawałoby się z góry – że będziemy się wspinać jeszcze wyżej??? Na co liczyłam?
Po kilku minutach jazdy, zorientowaliśmy się, że się wspinamy do góry. Patrząc na mapie – nic nam nie mówiła. Byliśmy już na takim etapie,że nie mogliśmy zawrócić. Droga wąska,kręta,piach,spore kamienie na drodze i ciemność,żadnych świateł,kompletna otchłań. Jechaliśmy powoli. Widoczność na tyle na ile sięgały reflektory w samochodzie. Sporej wielkości kamienie na drodze powodowały u mnie wyobraźnię,lekki manewr i poślizg w dół – brrr… Mówiłam do K nerwowo-uważaj. Z jednej strony pionowa ściana z drugiej przepaść. Otarliśmy się lusterkiem o ścianę skały,posypał się piach,samochód lekko odskoczył,panika jeszcze większa niż poprzednim razem. Nagle musieliśmy stanąć. Zrobiło się bardzo wąsko. To tak jakby ząb czasu odgryzł kawałek drogi przez który zrobiła się jeszcze węższa – wtedy poczułam brak bezpieczeństwa. Nagle zgasł silnik,zgasły światła. Dziwnie się ciemno zrobiło. Nie było odblasku gwiazd,księżyca,świateł z wiosek – bo ich po prostu nie było. Czarna dziura. Zdaliśmy sobie sprawę,że wokół nas nie ma nic,nie ma nikogo,kto mógłby nam pomóc. Świadomość,że będę musiała tu nocować napawała mnie przeogromnym strachem. Bo jakie to musi być uczucie gdy budzisz się rano w nieznanym miejscu,którego do tej pory nie widziałaś,otwierasz leniwie oczy i widzisz co jest dookoła? Piękny na pewno widok,wschód słońca,ale… panika na śniadanie? Nie dziękuję! Próba odpalenia silnika i …. jest 😀 chwila zastanowienia. Cofnąć się nie możemy,no cóż,trzeba jechać dalej. Mimo,że wciąż się wznosiliśmy. Przecież ta droga dokądś musi prowadzić?
Ryzyk fizyk. Było bardzo ciężko,robiło się gorąco z każdym zakrętem. Ta niewiadoma doprowadzała mnie do szału. Jechaliśmy z dwie godziny zanim wyjechaliśmy na prostą drogę. Moja radość nie miała końca gdy zobaczyliśmy światełka domostw cypryjskich. Ale nie cieszyłam się z widocznym entuzjazmem tylko taka radość od środka. Byle do hotelu,pod prysznic i spać.
Była godzina 2 w nocy gdy przejeżdżaliśmy przez centrum Paphos. Tawerny kolorowe,pełne turystów,było słychać muzykę i śpiew,śmiechy zadowolonych ludzi i krzyki podpitych anglików,których interweniowała policja. Dlaczego mnie to nie zdziwiło? Pamiętam,że pomyślałam sobie,że trzeba tu przyjść,bo szwędamy się nie wiadomo gdzie zamiast poczuć ten klimat pięknego miasta, przyłączając się do zabawy i integrując się ze wszystkimi dookoła. Ale na dzień dzisiejszy nasz cel – łóżko.
Godzina 2.30 już w hotelu. Ta przygoda nas tak otrzeźwiła,że zanim doszliśmy do pokoju zajrzeliśmy do naszej ulubionej restauracji, po cztery lampki białego wina na lepszy sen. Przecież jutro z samego rana pobudka – mamy zaplanowane góry Throdos 🙂
Komentarz