Pilot wycieczek od kulis – wizja mocno subiektywna
Bo nie wszystko wygląda tak pięknie i cudownie jak by się mogło wydawać.
Jestem pilotem wycieczek, więc jestem…?
Jesteś pilotem wycieczek? WOW! Zazdroszczę! Jeździsz sobie po świecie i jeszcze Ci za to płacą! – to komentarz, który słyszę najczęściej, kiedy opowiadam na pytanie o moją pracę. Bycie pilotem wycieczek jawi się jako idylla, bo cóż może być trudnego w jeżdżeniu po pięknych krajach. Ano to, że nie jeździsz po nich sam!
Zacznijmy od podstaw. Pilot wycieczek to osoba, która w imieniu organizatora turystyki opiekuje się klientami w czasie imprezy turystycznej. Dba o to, żeby – mówiąc w skrócie – zobaczyli i dostali to, za co zapłacili i co gwarantuje im podpisana umowa. Oraz o to, żeby zwyczajnie dobrze się bawili.
Na początek powiemy sobie, jak to wygląda od strony formalnej. Jeśli już to wiesz, skocz do drugiej części wpisu, bo tam będzie o tym, jak ta praca wygląda naprawdę!
Bycie pilotem od strony formalnej
Żeby zostać pilotem wycieczek trzeba spełnić kilka wymagań – mieć skończone 18 lat, nie być karanym za przestępstwa popełnione w związku z wykonywaniem zadań przewodnika turystycznego lub pilota wycieczek oraz posiadać wykształcenie średnie. Do końca 2013 roku obowiązkowe było także ukończenie kursu i zdanie państwowego egzaminu. Ustawa deregulacyjna zniosła ten obowiązek, co nie oznacza, że kursy przestały istnieć. Organizacje branżowe nadal oferują kursy i przeprowadzają egzaminy dla osób, które chciałby potwierdzić swoje kwalifikacje i otrzymać certyfikat kompetencji zawodowych i identyfikator pilota wycieczek. Są one oczywiście dobrowolne, a praktykujący piloci nie są zgodni w ich ocenie.
Ja sama wyboru nie miałam, bo w czasach gdy zaczynałam karierę, były obowiązkowe, ale gdybym startowała dzisiaj, to ponownie bym się na nie zdecydowała. Z jednym zastrzeżeniem – na rynku jest wielu organizatorów, a każdy może prowadzić szkolenie według własnego programu, warto więc dokładnie sprawdzić opinie na temat interesującego nas kursu. Dobrze poprowadzony da Ci wiedzę o tym, jak radzić sobie w sytuacjach, które mogą – choć nie muszą – trafić się każdemu pilotowi.
Zaginiony bagaż, awaria autokaru w środku niczego, godziny pracy kierowców a planowanie trasy czy wreszcie zgon uczestnika wyjazdu to takie sytuacje, jakie warto „przećwiczyć” z doświadczonym pilotem. Taki praktyk nie tylko zapozna Cię z obowiązującymi procedurami, ale też może podzielić się swoimi doświadczeniami i rozwiązaniami, które, choć nieoczywiste, mogą świetnie sprawdzić się w praktyce.
Za ukończeniem kursu i zdobyciem certyfikatu przemawia też jedna praktyczna kwestia – mimo faktycznego zniesienia obowiązku posiadania uprawnień do pracy pilota, wielu organizatorów nadal niechętnie zatrudnia osoby „bez papierów” i mając do wyboru kogoś z certyfikatem lub bez, chętniej postawi na tego pierwszego.
Co z językami?
Znajomość języków dla pilota wycieczek to warunek konieczny, o ile nie zamierzasz ograniczyć się do pracy jedynie z polskimi grupami i i jedynie na terytorium naszego kraju. Przepisy stanowią, że organizator wycieczki zagranicznej ma obowiązek zapewnić opiekę pilota posługującego się językiem powszechnie znanym w odwiedzanym kraju. Tych, którzy zakładają, że wystarczy perfekcyjna znajomość angielskiego, muszę niestety rozczarować – o ile nie zamierzasz ograniczyć się jedynie do krajów anglojęzycznych.
Nawet jeśli Ty porozumiewasz się tym językiem z gracją równą brytyjskiej królowej, to Twoi rozmówcy mogą Cię bardzo zaskoczyć. Są kraje, w których angielski jest bardzo mało powszechny, zwłaszcza na prowincji na przykład niektóre kraje Ameryki Południowej. Są kraje, w których angielski raczej przysporzy Ci problemów, niż cokolwiek ułatwi – na przykład niektóre zakątki Francji… Są w końcu kraje, gdzie po angielsku załatwisz pewne kwestie dopiero po długich i ciężkich bojach, podczas gdy w języku lokalnym zajmie Ci to minutę, bo stopień życzliwości tubylców rośnie proporcjonalnie do ilości znanych Ci w ich języku słów – tutaj dobrym przykładem są Włosi.
Bycie pilotem w praktyce
W teorii zadania pilota są jasno określone i obejmują: czuwanie nad sposobem świadczenia usług na rzecz turystów, przyjmowanie ewentualnych reklamacji, sprawowanie opieki w zakresie określonym umową i przekazywanie podstawowych informacji dotyczących odwiedzanego miejsca. W praktyce bycie pilotem oznacza, że wykonujesz kilka zawodów jednocześnie i robisz to 24 godziny na dobę. Zapytałam kilku zaprzyjaźnionych pilotów, jak określiliby swoją listę zadań, a oto efekty naszej burzy mózgów i kilka prawdziwych, choć czasem niewiarygodnych, przypadków z życia wziętych.
Jestem pilotem wycieczek, więc jestem…
…nawigatorem
Wprawdzie mamy czasy wszechobecnej nawigacji satelitarnej, ale nie oznacza to, że papierowe mapy możesz wyrzucić do śmietnika. Zawsze może się bowiem okazać, że trafisz na kierowcę, który nie ma zaufania „do tej całej elektroniki”, zapomni ładowarki do nawigacji albo jak mój ukochany Misiek, czyli kierowca, z którym przyszło mi odkrywać kiedyś Kornwalię, wbrew głosowi nawigacji będzie próbował opuścić autostradę za każdym razem, kiedy zobaczy znak zjazdu…
Może Ci się też zdarzyć kierowca, które nie umie jednocześnie prowadzić autobusu i „słuchać papugi”, co oznacza ni mniej ni więcej, że to Ty musisz siedzieć obok niego i papugować papugę, czyli przypominać o skrętach, zjazdach i innych drogowych atrakcjach. No i nie zapominajmy o uważnym przyglądaniu się otoczeniu w miejscach, których twoi kierowcy nie znają! Boleśnie nauczyłam się tego, kiedy w Kornwalii mój Misiek zlekceważył tablicę ostrzegawczą, w efekcie czego zablokowaliśmy się w wąskich uliczkach malutkiego miasteczka i, próbując się z niego wydostać, zmusiliśmy do wycofania się nadchodzący właśnie kondukt pogrzebowy…
…nianią
Nie mam tu wcale na myśli wycieczek z dziećmi, choć i takie przecież mogą Ci się trafić. Jeśli wydaje Ci się, że na zorganizowane imprezy jeżdżą tylko ogarnięci i poważni dorośli ludzie, to jesteś w dużym błędzie. Emerytowany policjant, który na lodowiec wybierze się w sandałkach, wzięta prawniczka, która zgubi aparat trzy razy w ciągu jednego wyjazdu, schorowana nauczycielka, która w wirze emocji zapomni o regularnym zażywaniu leków i dostanie halucynacji w środku nocy, czy w końcu szanowana profesor, która, przekraczając granicę z USA z Meksykiem, zostawi paszport w hotelu dla bezpieczeństwa – podobne przypadki zdarzają się niemal w każdej grupie. Pogódź się z tym! A najlepiej pomyśl sobie, że to może być świetny trening przed posiadaniem własnych dzieci.
…mediatorem
Podstawowym zadaniem pilota jest opieka nad mniejszą lub większą grupą turystów. Z reguły – nie ukrywajmy – jest to grupa możliwie największa, bo to jest dla organizatorów najkorzystniejsze finansowo rozwiązanie. I choć coraz więcej biur myśli też kategoriami komfortu podróżnych i wysyła w świat – zwłaszcza na drogie imprezy – grupy kilkunastoosobowe, to codziennością pilotów są jednak autokary wypełnione czterdziestką czy pięćdziesiątką osób, które bardzo się między sobą różnią. A powodów do tarć jest tyle, że sam się zdziwisz. Od banałów w stylu temperatury w autokarze, długości i częstotliwości postojów czy puszczanego w trasie filmu, przez „dlaczego ona ma pokój większy od mojego o metr kwadratowy” lub „dlaczego on ma większego kotleta” po „tamten pan śmierdzi i proszę coś w tym zrobić”.
Ilu pilotów, tyle sposobów na radzenie sobie w konfliktowych sytuacjach. Jedni stosują autorytarne rządy, inni próbują zadowolić wszystkich, a jeszcze inni zostawiają sprawy własnemu biegowi i liczą na to, że same się ułożą. Ci ostatni zwykle łykają najwięcej leków uspokajających
… encyklopedią
Wprawdzie pilot to nie przewodnik lokalny i nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego, ale prawda jest taka, że:
– po pierwsze – w ramach cięcia kosztów biura czasem do maksimum ograniczają korzystanie z usług przewodników lokalnych, przerzucając na pilota zadanie udzielania informacji turystyczno-krajoznawczej
– po drugie – przewodnik lokalny może się okazać jełopem albo największym nudziarzem świata i będziesz musiał wkroczyć do akcji (jak moja przewodniczka w Pradze, która uśpiła samą siebie – serio!)
– po trzecie – możesz mieć super przewodnika lokalnego, może on być najbardziej elokwentny i wygadany na świecie, a i tak w grupie znajdą się osoby, który poczekają, aż zakończycie zwiedzanie, po to tylko, żeby to Ciebie zasypać szczegółowymi pytania o architekturę, zwyczaje, pogodę, rozkład jazdy autobusów czy hodowlę pustułek.
Wszystkiego wiedzieć nie możesz, ale im więcej wiesz, tym bardziej twój autorytet rośnie. Warto, naprawdę warto się dokształcać. Dla satysfakcji własnej i turystów. Oraz dla świętego spokoju.
… powiernikiem
Turysta też człowiek i zbiera mu się na zwierzenia. Zwłaszcza jeśli podróżuje samotnie. Zwłaszcza jeśli zakocha się w tej pani siedzącej dwa rzędy wcześniej. Albo w kierowcy autokaru… Czy tego chcesz, czy nie chcesz, na wyjazdach znajdzie się zwykle ktoś, kto ma potrzebę i ochotę porozmawiać „o życiu i śmierci” i właśnie Ciebie upatrzy sobie na rozmówcę. Możesz oczywiście trzymać się na dystans i unikać rozmów wykraczających poza podstawowe tematy zawodowe, ale czasem wejście w bardziej ludzkie relacje może Ci potem ułatwić pracę. Krótko mówiąc – grupa, która Cię lubi, chętniej wybaczy Ci ewentualne potknięcia czy wpadki. A takich chyba nie da się uniknąć.
… tłumaczem
Niby oczywiste, bo przecież po to musisz znać język, ale stopień rozpiętości zagadnień, jakie przyjdzie Ci czasem ogarnąć bywa bardzo zaskakujący. Bo załatwianie powtarzalnych w końcu formalności, jak kwaterowanie grupy w hotelu, odprawy lotniskowe czy nawet tłumaczenie przewodników lokalnych, to jedno, a potrzeby językowe turystów to całkiem inna bajka. Od „pomoże mi pani wytargować taniej te bambosze”, przez „jak mam jej powiedzieć, że ma piękne uszy” po „proszę się upewnić, czy w tej sałatce nie ma byczych jąder” – każdy dzień przynosi kolejne wyzwania językowe i nie tylko. Dla mnie najbardziej ekstremalną sytuacją było językowa asysta przy zakładaniu szwów przez francuskiego lekarza na… pośladku mojego turysty! Błagam, nie pytajcie o szczegóły…
… lekarzem
Pani Ewelino, a czy to wygląda jak ugryzienie tarantuli? Pani Ewelino, ja chyba mam malarię, bo coś mnie stopy bolą. Pani Ewelino, ma pani jakiś mega sposób na biegunkę? Pani Ewelino, pani Ewelino, a Kaśka to ma jakieś zwidy…
Nawet jeśli nie jesteś lekarzem, turyści przychodzą do Ciebie z mniej lub bardziej realnymi wątpliwościami natury zdrowotnej. Czasem wystarczy się podzielić swoim plastrem na odciski albo podpowiedzieć, jak najlepiej zabezpieczyć się przed chorobą wysokościową, żeby zapewnić spokój sobie i zbolałej duszy podróżnika. Czasem sprawa wydaje się bardziej skomplikowana.
Osobiście nie czuję się kompetentna w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji w zakresie zdrowia i życia turystów – i Tobie też to zalecam! Więc zawsze to im pozostawiam odpowiedź na pytanie, czy mam wzywać doktora, szukać ambulatorium czy zawieźć ich do szpitala. W praktyce do odsiewu mniej lub bardziej świadomych symulantów – panikarzy wystarczy uświadomienie im, że wizyta w ambulatorium jest płatna do określonej kwoty i dopiero po powrocie do Polski można starać się o jej zwrot z polisy. Po takiej deklaracji ci pozornie chorzy najczęściej od razu zaczynają czuć się lepiej.
… poszukiwaczem zaginionej arki
Zaginione aparaty, paszporty, części ubrania czy nawet całe walizki to chleb powszedni w życiu pilota. Czasem niestety trzeba je spisać na straty. Czasem udaje się je odnaleźć mniejszym lub większym nakładem sił, a czasem okazuje się, że są tylko pozornie zagubione, kiedy „stracony paszport” okazuje się bezpiecznie być ukryty na samym spodzie walizki pod dwoma zgrzewkami mineralnej i zapasem kiełbasy krakowskiej na najbliższy tydzień. Prawda jest taka, że przy poszukiwaniu zaginionej arki najbardziej liczy się zimna krew i często Twoja rola ogranicza się jedynie do uspokojenia turysty, żeby panika przestała przysłaniać mu wzrok.
Jasne – możesz założyć, że to nie Twoja sprawa, bo dorośli ludzie powinni sami pilnować swoich rzeczy. Jednak pomagając im je znaleźć, ułatwiasz życie im i, w dalszej perspektywie, także sobie, bo nie będziesz musiał słuchać do końca wyjazdu o ukochanej koszulce, która została na parkingu gdzieś po drodze. Osobiście, o ile tylko mogę pomóc odzyskać utracony gadżet, robię, co się da, żeby tak się stało. Nawet jeśli oznacza to obdzwonienie pięciu różnych hoteli, żeby odnaleźć zagubionego pluszaka, albo wyprawę do hotelowej pralni po zaginioną sztuczną szczękę…
…wodzirejem
Dobrego pilota od przeciętnego pilota różni to, że z tym pierwszym klienci chętnie pojadą jeszcze raz. Dobrego pilota od genialnego pilota różni to, że z tym drugim klienci pojadą gdziekolwiek. Choćby to miała być wycieczka do świebodzińskiego Jezusa. Teoretycznie zadaniem pilota jest dopilnować realizacji programu wycieczki i poziomu świadczenia usług. Ale pilot z powołania chce, żeby jego turyści czerpali z wycieczki pełnymi garściami, doświadczali, odkrywali i po prostu dobrze się bawili.
Nawet jeśli kosztuje go to dodatkowy wysiłek, zaproponuje nadprogramowe atrakcje, rozbuja imprezę, sprawi, że ten wyjazd wyróżni się na tle wielu innych, standardowych i przeciętnych. To on rozkręci grupę seniorów tak, że zorganizują na basenie toga party, do którego spontanicznie dołączą tłumy. To on przekona wycieczkę do zaimprowizowania na wzgórzu Kahlenberg inscenizacji bitwy wiedeńskiej, po której połowa turystów będzie leżeć na trawie i – dosłownie – płakać ze śmiechu. To on zainicjuje na Times Square flash mob, w który włączy się nawet uśmiechnięty nowojorski policjant. A wszystko to zrobi w taki magiczny sposób, że grupa bez żadnego poczucia przymusu czy sztuczności, z entuzjazmem włączy się w wygłupy, które będzie wspominać przez długie lata!
Do tej listy wyzwań, jakim przyjdzie Ci stawić czoła, jeśli zdecydujesz się na karierę pilota, każdy praktyk dopisałby pewnie jeszcze kilka innych. Prosta prawda jest taka, że w byciu pilotem liczy się elastyczność, otwartość, umiejętność radzenia sobie ze stresem i… sympatia do drugiego człowieka. To, że lubisz podróże, nie oznacza wcale, że będziesz dobrym pilotem wycieczek. Bo musisz przede wszystkim lubić podróżować z grupą. Ze wszystkimi plusami i minusami, jakie to ze sobą niesie.
Gościnnie – Ewelina Gałdecka
Wielbicielka podróży, języków obcych, książek i piłki nożnej.
Autorka bloga na dwóch nogach Pozytywny Dom http://www.pozytywnydom.com/ – o rodzicielstwie okiem mamy i o podróżach okiem pilota wycieczek.
Ja bym dodała jeszcze od siebie – jestem pilotem wycieczek, więc jestem… wszędzie gościem.
A ty jesteś uczestnikiem takiej wycieczki więc należy się szacunek do miejsca w którym przebywasz, szacunek do ludzi, którzy odwalają świetną i czasem ciężką robotę, do ludzi z którymi masz przyjemność przebywać, być czy podać rękę tam tubylcom. Bez względu na to, czy jest to sprzedawca souvenirów, lodów czy przewodnik w muzeum. Absolutnie jesteś tu tylko na chwilę, zostaw po sobie dobre wrażenie.
Jeśli choć trochę ten post rozjaśnił i przybliżył tobie tajniki tego zawodu, pomogły być może w decyzji, to zostaw po sobie ślad proszę 🙂
Ja już posiadam dwójkę wspaniałych własnych dzieci – wobec tego z kariery pilota wycieczek na razie nici. Może w przyszłości, kiedy dzieciaki będą już na swoim, albo choć na tyle duże żebym mogła i była w stanie je zostawić. Tylko czy wtedy nie będzie za późno? A idealnie mogłabym połączyć pracę ze swoją pasją – fotografią. Co zresztą robię i obecnie – ale to byłoby idealne dodatkowe zajęcie!
Fajnie, że dostrzegasz inne zadania pilota wycieczek. Widać, że robisz to co kochasz
I tak fajna praca, wiele lepsza niż siedzenie w biurze po 8 godzin dziennie 😛
Bycie pilotem wycieczek jest super 🙂 Bardzo bym chciała tak pracować , możesz tyle podróżować 😀
Och jak super, ach jakie podróże! Chyba zbyt pobieżnie przeczytałaś ten wpis i nie zauważyłaś, ile zadań i obowiązków ciąży na pilocie poważnie traktującym swoją profesję. Zapewniam, aż tak słodko nie jest. Ale jak się potrafi pracować z ludźmi, to bywa nieźle 🙂
Ciężki kawał chleba
A kiedy coś nowego na blogu? 🙂
Właśnie, ostatnio cisza 🙂
Ja kiedyś się przymierzałam do takiej pracy, los mnie rzucił jednak w inne miejsce 🙂
To musi być ciekawa, aczkolwiek stresująca praca 🙂
No nie zawsze piloci wycieczek dostają należyty szacunek
To zawód, w którym nie można się nudzić i to nie z powodu fajnych odwiedzanych miejsc 😉
Szkoda, że Pani już nie pisze 🙁
Postaram się wrócić 🙂