Reklamować?
Co reklamować?
Nie będę tu pisać wszystkich porad związanych z reklamacją językiem urzędowym czy oficjalnym. Wszystkie dostępne informacje są w PRZYGOTUJ SIĘ DO PODRÓŻY.
To, co powinniście wziąć pod uwagę to to, gdzie jedziecie i na jej ewentualne niespodzianki się przygotować. Do tego stworzone są kobiety, bo zabieramy ze sobą sporo rzeczy, które mogą się przydać, tak na wszelki wypadek. Jesteśmy mistrzyniami w przewidywaniu wydarzeń. Dlatego zazwyczaj mężczyźni się pytają: A po co Ci tego tyle? Nasze argumenty nie zawsze trafiają ale w tym przypadku powinniśmy spakować wiedzę. Jeśli wybieracie się do krajów arabskich z zorganizowaną wycieczką, miejcie świadomość, że Waszym rezydentem będzie miejscowy. Nie łudźcie się, że on będzie robił wszystko za Was czy dla Was. On nie ma w tym żadnego interesu by pomagać, a najlepiej to dać mu spokój i się nie czepiać. Akurat w tym to mam że tak powiem doświadczenie.
A najciekawszym przykładem jest pani rezydent z Turcji, która z nerwów rzucała swoimi rzeczami na stół, potem ze stołu na fotel, krzycząc, że czego wszyscy od niej chcą, że za 10 minut wychodzi. Weszliśmy akurat w momencie jej wybuchu. Oczywiście chcąc się dowiedzieć o co poszło, znajomi z podróży przekazali, że chcieli tylko informacje. No tak, informacja to nie zakup fakultatywnej imprezy, z której ona ma najwięcej korzyści. Widząc to wszystko, i te wypieki na jej twarzy – skojarzyła mi się wtedy z babą jagą – zrezygnowaliśmy i pojechaliśmy na miasto. Co się okazało, to ta Pani była właścicielką kilku biur podróży na mieście. Ale to zupełnie inny temat. Tego niestety nie możecie reklamować, ponieważ nie udowodnicie tego nikomu, chyba, że zostałoby to nagrane telefonem czy kamerą. Dlatego, jeśli zdarzy się sytuacja, że np.musieliście za coś zapłacić, choć w ofercie biura była inna informacja, zbierajcie wszelkie dowody wpłaty na których widnieje pieczątka, logo, cokolwiek. A najlepiej mieć tą ofertę oraz umowę ze sobą. Najważniejszą rzeczą jest powiadomienie rezydenta o jakimś tam problemie, a najlepiej mieć to opisane na kartce i poprosić o podpis rezydenta – by się nie wyparł oraz poprosić managera o oświadczenie z pieczątką. Na podstawie takich dokumentów macie wygraną reklamację. Pomijam te wszystkie regułki oraz tabelę frakfurcką-u nas to nie działa.
Spotkała mnie i mojego towarzysza wypraw taka sytuacja. W świetnym hotelu takim jak Sofitel w Tabie, z naszego idealnego pokoju, z cudownym widokiem na morze, nagle zniknęło opakowanie do aparatu fotograficznego, który wygodnie sobie leżał na fotelu. Pamiętam,że go tam zostawiłam, ponieważ zarejstrowałam w pamięci, rzucając okiem na wszystko gdy wychodziliśmy ponurkować. Wspomnę tylko – świetne rafy. Po godzinie wróciliśmy, i pierwsze na co zwróciłam uwagę, że przed wyjściem na fotelu było coś a teraz tego nie ma. Zdezorientowani zaczęliśmy szukać nawet w tych najbardziej banalnych miejscach i nic. Zeszliśmy do recepcji, i pierwszą rzeczą był telefon do rezydenta. Nie mogliśmy się dodzwonić, a jak już nam się udało, oskarżył nas o to, że jesteśmy kłamcami i na pewno zgubiliśmy. Nie obyło się wówczas od krzyków, które zaczęły się po drugiej stronie słuchawki. No tak chamskiego rezydenta to ja nie spotkałam. Poprosiłam by przyjechał to się po prostu rozłączył. SZOK! Poprosiłam o managera, bo stwierdziłam, że teraz na pewno nie odpuszczę. Oni się wzajemnie kryją jak mogą. Łapka łapkę myje. Zaproszono mnie do biura, bo chciałam na papierze stanowisko hotelu, takie potwierdzenie o zdarzeniu gdy będę reklamować to w kraju. Manager zachowywał się na luzie, jakby ta czynność była wykonywana codziennie. Zupełnie bez emocji. Gdy usiadłam zobaczyłam na pulpicie komputera jedną wyraźną ikonkę z tabelką już gotową, którą wypełnił tylko w moje dane i informacje o zagubionej rzeczy i w ciągu dwóch minut była sprawa załatwiona. Wydrukowane, podpisane, podanie ręki i tyle.
Wiedziałam, że sprawa nie ma żadnych szans powodzenia, trudna do udowodnienia. Na domiar tego musiałam podpisać się pod informacją, że nie obciążę hotelu oraz, co najciekawsze – że zdarzenie nastąpiło poza terenem hotelu. Bez podpisania by mi tego oświadczenia nie wydał. Chamstwo. Narobiłam hałasu i zamieszania, bo miałam nadzieję na odzyskanie mojej rzeczy . Bardzo mi zależało nie na opakowaniu lecz na jej zawartości. Była tam karta pamięci ze wspomnieniami z podróży, która dobiegała końca. Miała dla mnie wartość emocjonalną. No cóż, nawet w tak luksusowym hotelu zdarzają się tego typu sytuacje jak kradzież przez obsługę. Byłam ostrzegana, że w tym hotelu bakszyszu się nie daje,bo tutejsi pracownicy mają normalne pensje i że są na wysokim poziomie, wybrani poprzez selekcję oraz szkolenia. I pomyślałam sobie, że może ten ktoś po prostu poczuł się urażony tak niskim bakszyszem. Ponieważ to był jedyny raz na cały nasz pobyt, byliśmy zachwyceni dokładną pracą i postanowiliśmy go wynagrodzić. A nie był to jeden dolar. Od tamtej pory wszystko ląduje w sejfie, nawet bzdurne rzeczy, a większe w recepcji. Bo tam pracownik jest w 100% odpowiedzialny gdy coś zniknie. A ponieważ od roku jestem szczęśliwą posiadaczką lustrzanki Nikona, zabieram aparat nawet na śniadanie. A na drzwiach ląduje karteczka z napisem: „Nie przeszkadzać”
Macie podobne doświadczenia? Opiszcie w komentarzu.
Greetings from Florida! I’m bored to death at work so I decided to
browse your blog on my iphone during lunch break. I really like the
knowledge you present here and can’t wait to take a look when I
get home. I’m amazed at how fast your blog loaded on my
phone .. I’m not even using WIFI, just 3G .. Anyways, superb blog!