Małe kontra duże
Może nie zaraz kontra, ale… Zawsze uważałam, że małe hoteliki mają swój urok, są bardziej rodzinne, zaciszne, jedzenie jest bardziej dopieszczone, dookoła piękne kwiaty z zadbanym ogrodem i wszechobecna miłość do turystów. Spoglądałam na nie łaskawszym wzrokiem ilekroć się na nie natykałam. Ostatnio przeglądałam katalogi, hotele i jakoś zatęskniłam za starymi czasami. Sprawdzałam co się zmieniło, co doszło a dla siebie szukałam hotelu według standardów, jakie mi odpowiadają i złapałam się na tym, że do końca nie mam sprecyzowanego tego mojego ideału. Wiadomo, wszystkie hotele są pięknie oprawione – czy to katalogi, czy same strony ww – że prawie każdy nam się takim wydaje. Ale gdy znajdziemy odpowiadający nam obrazkowo hotel, że go chcę tu i teraz zaczynają się schody. A to plaża mi nie odpowiada, a to pokój nie taki jaki sobie wyobrażałam, opinie, że jedzenie jest ble no i oczywiście cena. I uruchamia się całą machina na NIE i zawiedzeni szukamy czegoś podobnego.
Zrobiłam sobie rekonesans w głowie i zaczęłam analizować w jakich hotelach czułam się najlepiej. Ktoś mi kiedyś polecił hotel na Krecie – kameralny, cichy, na samym końcu wysepki, okolica nie imprezowa, w sam raz na odpoczynek dla osób, które cenią sobie ciszę, kojący szum morza, i relaks na leżaku czytając książki. Pomyślałam sobie, że to nie dla mnie, ale… Szybko wygooglowałam okolice, skąd dokąd i jak daleko, i stwierdziłam, że dla mnie bajka – do regionów kulinarnych jestem jak najbardziej na tak. Bo to co sobie cenię to dobrą kuchnię i gatunkowo dobre produkty. A że uwielbiam zwiedzać cypelki…
Dlatego wybrałam miejscowość Kolymbari. A że tam są małe hoteliki to nie było jakiegoś lepszego wyboru. W sumie to nastawiona byłam na zwiedzanie a nie na leżakowanie. Po tym wypadzie stwierdzam, że jednak wolę duże obiekty. Dlaczego?
Ano dlatego, że tam się czuję incognito, łatwo się można wtopić w tłum pomimo moich jaskrawych włosów, nie czuje się jak na jakiejś wystawie i cała obsługa traktuje mnie normalnie. Jedzenie jest na większym poziomie – nie wiem dlaczego ludzie uważają, że jak duży obiekt to trzeba będzie stać w większej kolejce a jedzenie jest taśmowe czytaj masówka. W większych hotelach głównie zatrudniają dobrych kucharzy, jest więcej stoisk, sama restauracja nie jest przytłaczająca czy w formie mini. Wszędzie jest to samo, tylko mniej lub więcej, bardziej smacznie lub mniej smacznie. Nie ma tu jakiejś głębszej filozofii. Czytałam różne opinie na temat kuchni na Krecie, że hotelowe są nie dobre. Nie prawda. Trzeba umieć dobrze wybrać spośród opinii krążących po necie.
Po pierwsze – byłam świadkiem romantyzmu pracowników tego hotelu ( barman plus recepcjonistka) kilka scen zazdrości o partnerkę, zdenerwowania, braku skupienia na pracy, i ciągłe doglądanie swojej ukochanej, czy za bardzo nie wchodzi w prywatne konszachty z klientami i nie tylko.
Po drugie – była sytuacja, że ktoś mnie szukał – chodziło o nieoczekiwane spotkanie, i załoga znalazła mnie w 3 minuty, bo ta ruda mieszka pod 130, bo była widziana przy barze. Kilka krzyków pomiędzy pracownikami i mnie dorwali. Zero ukrycia się. Akurat chodziło o darmowy masaż 😉 Ale żeby zaraz zrobić raban na cały hotel?
Po trzecie – nie było się gdzie ukryć. Czułam na swoich plecach gapiów, którzy mnie non stop obserwowali. A że kocham robić zdjęcia to każdą wolną chwilę temu poświęcałam. Zrobiłam samemu hotelowi tysiąc zdjęć i nie jestem zadowolona z ani jednego. Nawet pomylono mnie z fotografem hotelowym, którego tam po prostu nie było.
Dlatego moje kolejne wybory będą duże spośród małych. Wiadomo, że w Grecji czy na wyspach greckich hotele 5* nad samym morzem nie są specjalnie duże, lub są dla ludzi, którzy kochają luksus, stawiają na masaże i wypoczynek przy basenie, jakąś prywatę, i dlatego tak ważna dla nich jest obszerna infrastruktura. Jednak na takie cuś mogłabym sobie pozwolić tylko na Malediwach, choć tam jest co zwiedzać. Cztery gwiazdki jak dla mnie są idealne. Na pewno nie pogardziłabym małym basenikiem przypisanym do mojego pokoju 😉 No ale to jest już szczypta ekstrawagancji 😀
Tu moja mała dygresja – nie cierpię opinii ludzi, którzy hotele Europejskie porównują do Egiptu, czasami mam wrażenie, że nie odróżniają różnic kulturowych i regionalnych, i są nastawieni tylko i wyłącznie na to, by pokazać zdjęcia swoim znajomym, w jakim to ja wypasionym hotelu nie byłem za 1900 zł. Jak się gdzieś jedzie to się sprawdza gdzie a nie potem się bzdury wypisuje na portalach z opiniami!
Kolejny mój post będzie poświęcony hotelowi w Kolymbari, który pomimo moich pewnych zastrzeżeń miał jednak swój urok – bliskość morza, która w tym wydaniu była bezcenna!
Ja tak mam z domem. Wolę mały, skromny, przytulny, aniżeli wielkie posesje. Ot tak mi się utarło.
To wszystko niestety prawda. Ludzie na urlop jadą po to aby odpocząć. Za 2 tys zł na osobę to ja wolałbym coś pozwiedzać niż wylegiwać się na basenie przy hotelu. Dla mnie jest to marnotrastwo pieniędzy. Zdecydowanie wybrałbym hotel 4 gwiazdkowy zamiast 5, żeby po prostu nie przepłacać.
Ja preferuje hotele nieduże, 3 gwiazdkowe. W takich hotelach jest wszystko czego mi trzeba, czyli czysty, nieduży pokój, dobre jedzenie i basen. Nie widzę sensu w wydawaniu olbrzymich pieniędzy na miejsce, gdzie i tak w zasadzie tylko śpimy. No chyba, że ktoś jedzie na wakacje aby zwiedzać hotel, a nie konkretną miejscowość czy kraj.
Świetny opis – w takich małych hotelikach to możemy przynajmniej zobaczyć jak wygląda prawdziwe życie miejscowych i znacznie lepiej poznać kulturę kraju.
Ja za 2 tyg. jadę na Rodos na windsurfing i nie wyobrażam sobie żebym miał przesiadywać w 5* hotelu – znacznie bardziej preferuję małe, lokalne hoteliki blisko plaży i z dala od całego turystycznego świata.
Z przyjemnością zobaczę Twoje zdjęcia, podziel się opowieścią gdy wrócisz 😀
W hotelu jest o tyle wygodniej, że nie martwisz się o posiłki, ale jednak jesteś przywiązana do pewnych stałych godzin i musisz w nim być. W Egipcie nic innego nie wynajmiesz, ale już w Europie coraz modniejsze są apartamenty na wynajem.
W Egipcie jest możliwość wynajmu apartamentu, mieszkania, domu. W samej Hurgadzie możesz wykupić też 70 m2 za 100 tys. zł. w prestiżowym miejscu.
Wszystkie hotele które wybieramy są nie duże,nie tylko że są przytulniejsze i człowiek czuje się swobodnie jak w domowym zaciszu,ale jeszcze dlatego że w dużym hotelu panuje chaos i jest straszny ruch.A przecież na urlop jedziesz aby odpocząć anie żeby bez przerwy coś dudniło za uszami.
W dużych akurat dobrze się czuję, tym bardziej, że mam możliwość wykłócić się o lepszy pokój. Nigdy nie trafiłam na pierwszy strzał dobrze, to znaczy na pokój za który zapłaciłam. Po drugie w hotelu spędzam tylko noce, i jeden dzień na poznanie się z możliwościami obiektu. Chyba, że dopadnie mnie zemsta (Egipt)i muszę mieć dobry pokój na odchorowywanie 😉
Jak dla mnie wszystko zależy od tego z kim się podróżuje. Jak kiedyś jeździliśmy z dziewczyną za granicę to też woleliśmy małe hoteliki, teraz (już z żoną) i dzieciakami wybieramy częściej większe obiekty, które mogą także młodszym zaoferować jakieś dodatkowe rozrywki 🙂
Mniejsze hotele muszą pracować nad formą. Dlatego śa bardziej zadbane i przytulniejsze. Nawet w naszych „górach” spotykam się z mniejszymi hotelikami w których istnieje „negocjacja” wszystkiego. Możemy stworzyć sobie pakiet, który nam odpowiada.
Trafić dziś rzeczywiście dobrego bloga nie jest takie łatwe, dlatego cieszę się, że cię odnalazłem
Uuuuuu co za komplement 😉
Przez takie teksty jak Twoje pokochałem internetowe blogi 😀