Tradycje biesiadne, ryby i coś tam jeszcze – Kreta
F..k! Poświęciłam sporo czasu by napisać ciekawy post, który niestety się nie zapisał, z powodu…. aktualizacji strony. Dlatego też obecny mój wpis nie będzie już taki charyzmatyczny i ciekawy tak jak to było w pierwotnej wersji – gvadslmcfa! ( przypadkowe stuki w klawiaturę )
Chyba nikt nie ma zastrzeżeń do tego iż kuchnia śródziemnomorska jest jedną z najzdrowszych kuchni świata. Do tego z wyrafinowanym smakiem i dziedzictwem starych antycznych czasów. Zachowane receptury oraz ich przechowywanie (amfora, Retsina – wino z mocną nutą żywicy sosny, która kultywowana jest tradycją 2700 lat) – dla mnie to ciekawe, dla was może być nuda.
Odrobina zwyczajów…
Tu jest troszkę inaczej niż na Cyprze. Samo słowo Parea (przy stole) ma znaczenie. Na Cyprze dzieciaki szalały z rodzicami do późnych godzin nocnych. Tu całe rodziny widać już od południa czyli w zdrowych godzinach jak 17/18, wieczorem młodzież nastawiona na zabawę, oraz dorosłych – ja ich nazywam starszych – na pogawędki we własnym gronie. Kreteńczycy zamawiają dania dla wszystkich (mam tu na myśli swoich a nie całą tawernę ) a za wszystko płaci tylko jedna osoba. Czy ktoś widział Greka, który jada samotnie? No nie. Cały ten rytuał ma charakter towarzyski – całe rodziny, znajomi, młodzież, spotykają się przy jednym stole i zamawiają wspólnie (dlatego jeśli wybieracie się gdzieś ze współtowarzyszami do lokalu na konsumpcję, to radzę przed zamówieniem uświadomić obsługę jeśli będziecie mieli zamiar płacić osobno)
Zamawia się na początek sałatki i różnego rodzaju przekąski. Potem danie główne – mięso lub ryba z rusztu – podawane na dużych półmiskach i wspólnie i dla wszystkich. Deserów tu się nie zamawia. Nie wiem czy powodem jest brak miejsca w żołądku (śmiech) Natomiast do tradycji należy pozostawienie resztek na talerzu. Jeśli zostawicie puste, to będzie oznaczać wasze skąpstwo. Więc nie musicie mieć wyrzutów sumienia gdy czegoś nie dojecie. I co ważne – nie należy się denerwować, jeśli kelner nie zbierze pustych talerzy w trakcie waszego posiłku. W ten sposób się podkreśla zamożność gościa i szacunek dla kucharza – wiele półmisków na stole oznacza, że mogliście sobie pozwolić na taki posiłek.
Tak na prawdę trudno znaleźć tradycyjną tawernę. W miastach nastawionych turystycznie, dania się przyrządza pod kubki smakowe europejczyków. Wkurza mnie to najbardziej. Bo nie po to wydaję sporo pieniędzy by zjeść falsyfikat sałatki greckiej tylko oryginalne kreteńskie danie. Jeśli chcecie próbować prawdziwej kuchni szukajcie niewielkiego lokalu, o skromnym wystroju, gdzie część stolików stoi przed lokalem bądź na werandzie, siedzą miejscowi a karta ma w swojej ofercie sporo przystawek. Najtańsza ryba zwykle to 40 euro za kilogram, sami szacujecie ile chcecie zjeść. Do tego wino wysokogatunkowe (lepsze niż w hotelach) pochodzące z okolic Sitii, Pezy czy winnic Boutaris.
Kafeniony – są takie same jak na Cyprze – czyli mieszkańcy siedzą i rozmawiają o polityce lub grają w tavli, czyli karty lub warcaby. Tam stolik na siebie nie musi zarabiać, można siedzieć bez zamawiania czegokolwiek. A prosząc o kawę trzeba zaznaczyć w jaki sposób ma być przyrządzona, ponieważ kreteńczycy piją kawę po grecku – czyli gotowaną z cukrem w tygielku z rączką.
Kafe ellniko posiada kilka wariantów:
sketto – bez cukru; metrio – z niewielką ilością cukru; gliko – słodzona; diplo – podwójna
Oraz kawa rozpuszczalna Neskafe sesto – czyli gorąca, frappe – wiadomo, schłodzona.
Co z tą rybą?
Ponieważ od maja do października połów siecią jest tu zabroniony, wszystkie hotele oraz restauracje w okresie letnim oferują swoim gościom mrożone ryby oraz owoce morza – najczęściej importowane są z Indii lub pochodzą z hodowli ryb, które są w zamkniętych akwenach morskich ( na północy Grecji uprawia się też ryż) . W restauracjach oraz tawernach przy nazwie potrawy powinien być napis „kat” oznaczający, że potrawa zrobiona jest z mrożonego produktu. Niestety najczęściej bazuje się na niewiedzy turysty dlatego spotkać można taki wpis tylko w ekskluzywnym lokalu. Na pewno świeże, prosto z wędki dostaniecie tanie i wszędzie dostępne gopes (smażone sardynki) , marides (maleńkie rybki, zjadane w całości, które najlepiej smakują z solą i cytryną) chrupiące i dobrze wysmażone polane również masłem. Smaczne. Takich rybek u nas nie dostaniecie więc warto próbować.
Owoce morza
Kałamarnice, okonie, ośmiornice, małże, mątwy (soupia, której patent w łowieniu opanowali rybacy w Chanii: żyłka i nóżka od kurczaka jako przynęta 😀 ) krewetki i kalmary – przyrządza się podobnie jak ryby czyli grillowaniem lub w panierce.
Popularne ryby:
kalamarákia – smażone młode kalmary; ochtapódi – ośmiornice; mídia – małże; kidónia – mięczaki; garídes lub gharides – niewielkie krewetki, które najlepiej smakują w pomidorach z fetą; plate, selachi, trigona, vatos – to płaszczka, która służy jako baza do zupy rybnej lub podaje się ją jako smażoną raję; oraz achini – jeżowiec, który jest na wyspie afrodyzjakiem, rarytasem, je się go od święta, po uwolnieniu wody morskiej odpowiednim sprzętem zjada się surową czarną ikrę, skrapiając sokiem z cytryny i zagryzając grzanką – smakuje jak kawior i jest bardzo drogą przystawką. Na te jeżowce można polować z maską na południu Krety, w ciepłej, słonej i czystej wodzie w Morzu Libijskim. Uwaga – kłują 😉
Absolutnie nie wolno pominąć labraks – czyli smażony okoń morski widniejący pod nazwą w menu tawerny lavraki oraz tsipouras, czy też cefal, barwena, murena i parę innych odmian rybnych. Jak widzicie jest tego sporo. By skosztować wszystkiego musielibyście zostać na trochę dłużej niż standardowe 7 dni wypoczynku.
Kreteńczycy wieczorami zbierają ślimaki, które skrywają się pod kamieniem, naturalnie tępią szkodniki, a jest ich sporo na wyspie, dlatego zaliczają je do specjału Krety, a danie to nazywa się kuklus – gotowane ślimaki podawane z rakiją.
Co w Kolymbari? Pachnąca sosną, oliwą, cytrusami i pełna cykad – uwielbiam je słuchać, gdzieś wyczytałam w opinii w necie, że są hałaśliwe i zaliczają się do wad hotelu Grand Bay. Nie napiszę co wówczas o tej osobie pomyślałam. Boże pomóż, ludziska – zanim pojedziecie gdziekolwiek zorientujcie się trochę w kulturze danego regionu – będziecie wiedzieć czego się spodziewać..?
Tu znajdziecie tawernę, która po zamówieniu posiłku jako bonus daje deser (tylko turyści uwielbiają trzydaniowe zestawy, dlatego taki ukłon ze strony restauratorów) ale w jednym doliczą wam do rachunku a w drugim otrzymacie gratis. To wszystko zależy od tego czy się spodobałeś jako gość czy nie 😉 Trzeba pamiętać, że Grecy zwykle swoje restauracje traktują jak własny dom. Tak samo jak wy, nie wpuszczają do domu kogoś, kogo nie lubią. Z tym spotkałam się na przykład również na Kalymnos. Jak to mówią wolnoć tomku w swoim domku. 😉
Efcharisto!
Czytam, czytam i w myślach odbywam ponowną podróż do tego cudownego miejsca, jakim jest Kreta 🙂 Jak dobrze powspominać.
Ciepełko, myślałem aby wybrać się z żoną, byliśmy na krecie. Nic nas nie rozczarowało. Świetna kuchnia, nawet wegetarianie zadowolą swoje kubeczki smakowe.
Właśnie w tym roku byłem na wakacjach na krecie i właśnie fajnie sobie powspominać te potrawy 🙂 Idealnie to wszystko opisałaś.
Tak blisko są te dwie wyspy, a tak różnie prezentują podejście do życia i kulturę.
Taka rada na przyszłość, pisz najpierw posty w wordzie, a potem kopiuj do bloga, na bank nie stracisz swojej ciężkiej pracy:)
Mądrzejsza po szkodzie 😉
Ciekawe, że przez pryzmat smaków odwiedzane miejsca mogą długo pozostać w pamięci. Może dlatego, że próbujemy te same potrawy po powrocie i odkrywamy różnice…
Bardzo ciekawie to wszystko opisałaś. Różne smaki pozwalają przypomnieć sobie odwiedzane miejsca i to jest piękne 😉
Miło mi było trafić na Twój artykuł o greckich smakołykach – zwłaszcza, że uwielbiam śródziemnomorską kuchnię, a po drugie miałem okazję być kilka lat temu na Krecie na wakacjach. I potwierdzam – wieczorne biesiady Greków są niesamowite – gdy słońce zachodzi całe rodziny wychodzą na ulice, do ogrodów, do knajpek – wszędzie jest gwarno i wesoło. Z racji, że byłem w październiku albo listopadzie pamiętam jeszcze, że wszędzie było pełno cytrusów!
Super artykuł. Ja planuję wyjazd na Kretę w przyszłym roku. Jakoś nie do końca byłam do tego pomysłu przekonana, ale czytając Twoje teksty moja wyobraźnia odpłynęła w opisywane przez Ciebie miejsca i chyba nie pozostaje mi nic innego, jak się tam udać. W końcu nie jest to jakiś powalający na kolana wydatek.
Kreta jest w miarę tania, jeśli się wcześniej zaplanuje lot i znajdzie miejsce do spania w dobrej cenie to można sporo zaoszczędzić. Są takie osoby jak jak, które lubią wygodę by niczym się nie przejmować podczas podróży bo czasu na zwiedzanie jest zwykle za mało, więc płacę więcej. Dlatego na mojej stronie przeczytasz opinie o hotelach, regionach jak i są linki do stron tanich lotów jak i wyszukiwarki hoteli, które są sprawdzone i które też polecam. Dla każdego coś mam nadzieję ciekawego i pomocnego.
Wspaniale opisane! Zbieram informacje i chłonę , lecę z mamą na Kretę w czerwcu i właśnie zatrzymujemy się w Kolymbari. Chciałyśmy spokoju i zapachów, lokalnego klimatu i widzę, że to był strzał w dziesiątkę.
Pozdrawiam!:)
Bardzo ciekawie piszesz. Szkoda, że kilka dni temu nie trafiłam tutaj, nie miałabym dylematów gdzie lecieć.
Mimo wszystko informacje, które podałaś, przydadzą się na Chalkidiki .
Dziękuję 🙂
Udanego pobytu!