Sobieszewo – zawiało zimą i nudą
Sobieszewo znane jest z tego,że turyści przyjeżdżają tutaj latem,korzystając z uroków miejsca – fantastycznej plaży i atrakcji turystycznych. Znany jest rezerwat ptactwa,zabytki,trasa piesza oraz rowerowa. Otwarte są puby,miasto kwitnie i żyje. A ja,to znaczy MY, postanowiliśmy odwiedzić to miejsce, kiedy miasto jeszcze śpi. Faktycznie,jak się wjechało na most pontonowy,który lata świetności ma już za sobą – ma to swoisty urok,ale chyba nie bardzo dla kierowców martwiących się o zawieszenie – wizualnie odczuło się bardziej brzydotę budynków,brak kolorów, i życia. Ale zapewne było spowodowane to burą pogodą. Pomijam oczywiści fakt,że jadąc mostem, po prawej stronie ujrzałam widok niesamowity – pełno wędkarzy! Kilka stopni na plusie a oni siedzą na środku zamarzniętej rzeki skupiając się na wędkowaniu – nie był to weekend,tylko poniedziałek 🙂 Nie udało mi się zrobić zdjęcia,ale widok był fenomenalny. Po zjechaniu z mostu skręciliśmy w prawo,po drodze obserwując otoczenie. Cicho,ponuro,buro,żaden samochód nas nie minął. Budynki szare,biedne, przeplatane nowszymi domami jednorodzinnymi. Miasto zero polotu i zgodności z architekturą. Może dlatego,że dawniej to była wieś rybacko-letniskowa i nikt nie dbał o to,by było na czym oko zawiesić, kierując się właśnie w rejony turystyczne Sobieszewa. Brakuje takiego „zaproszenia do zwiedzania”. Jedziemy do końca i dylemat-gdzie skręcić. Oczywiście w lewo, w stronę morza. Zaparkowaliśmy pod czyimś domem,pod samym wzniesieniem,na które się wspięliśmy,a łatwo nie było. Śnieg nie bardzo chciał się przyklejać do buta,plusowa temperatura ale odczuwalna na minus. Doszliśmy do ujścia rzeki,która wpada do morza i naszym oczom ukazała się łódka,z której wychodziły przedziwne dźwięki – polowanie na kaczki 😉 Panowie próbowali nam zademonstrować „jak to się robi”. Było dźwięcznie i zabawnie. Aura nie była zbytnio przyjazna,było pochmurnie,zimno i wiało-nie zazdrościłam im tego siedzenia w łódce – brrr. Był to długi i męczący spacer,zważywszy na to,że przy wejściu numer 3 nie znaleźliśmy żadnej mapki,która by poinformowała nas, w którym kierunku mamy się udać lub w którym miejscu się znajdujemy. Próbowaliśmy wrócić do miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód – eech, zgubiliśmy się. I wyszliśmy gdzieś pomiędzy domami i budynkami,które w sezonie przyjmują kolonie. Poniżej trasa,którą przeszliśmy. Było to i ciekawe i na samym końcu zabawnie,bo ze zmęczenia,zimna i samej sutułacji uśmiałam się do łez i nabawiłam się bólu brzucha.
Przez las do morza
O,to właśnie ten Pan w czerwonej kurtce tak hałasował 😉
Zasmuciły mnie powalone drzewa,wyglądało to tak,jak by trąba powietrzna tędy przeszła… Wyrwane razem z korzeniami-było tego sporo…
Hmmm…ciekawostki
Widok był przepiękny,i ze względu na to,że nie cierpię fotoshopa, zdjęcia oddają te kolory,które mi wówczas towarzyszyły – naturalne naturalnie.
Jedno spojrzenie za siebie
Jeden człowieczek na wizji z dużym bagnetem na lustrzance i MY
Niestety nie znalazłam bursztynu jak mi to obiecano na pewnej stronie ww 😉
Starczy,wychodzimy
Małe cuś leżące na drodze
Budka raczej nie zachęca do zakupu hot doga
Nie robię reklamy,tylko spodobała mi się forma prezencji,budynek już mniej 😉
Oooo,nie omieszkałam podejść bliżej i przyjrzeć się dziełu
Po takim spacerze,zapragnęliśmy coś wypić ciepłego-niestety nie udało nam się znaleźć choć jednego miejsca by można było się ogrzać i posiedzieć-wszystko zamknięte. Sobieszewo jest miejscem tylko jednego sezonu. Jeśli macie ochotę pospacerować się po wyspie zimą, to zapraszam z własnym termosem z kawą lub herbatą i własnym domowym bufetem. Mnie się podobało,bo przeżyłam ciekawą przygodę. Oczywiście gdyby nie mój partner,zapewne w Sobieszewie powiałoby nudą…
Komentarz