A w Sopocie The Mexican
Otóż,nawiązując do poprzedniego posta kuchnia meksykańska w Sopocie trochę mnie zawiodła. Chciałam zjeść coś dobrego a okazało się czymś co sama mogłam sobie w domu przygotować i na 100% dużo smaczniej. Przechodząc obok widać na tarasie pełno ludzi – nie ma miejsca. W sumie to dobrze,o wiele ciekawiej jest w środku.
Wchodzimy do środka a tam połowa stolików pusta lecz zarezerwowana. Pomarudziłam no i miły pan,który nas przywitał udostępnił miejsce tłumacząc,że ten stolik jest na późniejszą godzinę więc możemy tutaj usiąść. Miejsce na przeciwko małej sceny,gdzie muzyka gra na żywo. Okey,no więc poprosiłam o kartę. Pierwsze wrażenie – zadrapałam się ostrą końcówką,plastikowym czymś wystającym z karty. Moja się wręcz rozpadała w ręce i przy mocniejszym pociągnięciu palcem się pruła… Pani kelnerka poinformowała,że zielona część to jest nowość. No to się na niej skupiłam. Mając problem z wyborem poprosiłam o radę. Propozycje padły na wszystko to,co w menu było najdroższe. A że nie jestem zdania „im drożej tym smaczniej” , sugerując się wcześniej nową zieloną kartą wybraliśmy z niej kilka propozycji.
Wybrałam zupę krem z cukinii i z krewetkami. Mniam pycha,duże i dużo krewetek. Podana tak:
Dalej Solomillo Pero Mexico – nic pikantnego w tym nie było,a nawet całość była niedoprawiona. Po prostu zwykły kotlet bez soli i przypraw. Mała porcja – zdecydowanie za drogo!
Trzecie danie,które pozytywnie przemawiało do tego, by natychmiast skonsumować to Pollo Con Jamon – danie zupełnie bez smaku – i co to miało być – gdzie tu danie meksykańskie??? Na dodatek robiąc to zdjęcie nie zauważyłam pewnego defektu. Zobaczcie na jakim talerzu zostało podane… No comment
Zorientowałam się dopiero przy drugim zdjęciu gdy wszystko zostało zjedzone. Ach tak,to dlatego wystrój jest taki klimatyczny i ciemny by nie było widać talerza. Ekhm – odrobinę sarkazmu nie zaszkodzi 😉 Pani przyszła się spytać czy smakowało,pokazałam jej talerz,przeprosiła i szybko uciekła, ot tyle. Liczyłam na jakąś rekompensatę,takie coś nie powinno mieć wogóle miejsca,tym bardziej,że robiłam zdjęcia wnętrza lokalu tuż zaraz po zamówieniu w oczekiwaniu na dania. Zachowywałam się jak turystka i tak też zostaliśmy odebrani. Czyli wnioskując – turysta dziś jest a jutro go nie będzie,więc najlepiej mieć w poważaniu? Pani Magdo Gessler ratuj!
Zauroczeni aurą, która panowała w Mexicana niestety nie przyćmiła niesmaku jaki pozostał. Zdecydowaliśmy się zamówić drinki,przecież w tym lokalu musi być coś dobre! Wybrane z pierwszej i drugiej pozycji
Mniam,mniam mniam. Najlepsze w tej knajpie są napoje 😉
No i malibu z sokiem nie pamiętam jakim ale było obłędne. Tak zasmakowało,że nie zdążyłam zrobić zdjęcia 😉 Upss…
Akurat tak trafiliśmy,że był wtorek i była muzyka 🙂
Bardzo fajny klimat,siedziało się na prawdę przyjemnie. Szkoda,że czar prysł. Jeśli już to na pewno wrócę tu dla dobrych drinków,fajnej muzyki,klimatu i małych ostrych przystawek.
Zdjęcia lokalu:
Jak zapewne zauważyliście,dookoła nas były zarezerwowane stoliki. Nie wiem w jakim celu,ponieważ my siedzieliśmy długo i nie widziałam by ktoś nas specjalnie popędzał. Nie wiem co to za polityka,ale na pewno się sprawdza skoro praktykują takie rzeczy.
Wieczór spędzony przy latynoskiej muzyce, dookoła ciepłe barwy,klimatycznie i sympatycznie. Nie chciało mi się wracać,tak dobrze się siedziało. Nawet pojawił się Zorro,który wparował do lokalu nie wiadomo skąd,zgasły światła,zrobił się szum i tyle go widziałam 😉 To taka praktyka,gdy ktoś obchodzi urodziny. Super – ale czas się ewakuować. No i na koniec zaliczyłam małą wpadkę – wizytacja w toalecie. Otóż przy zamówieniu otrzymałam unikalny kod,na który się trzeba powołać by skorzystać z toalety. Absurdalne dla mnie było to,że tym kodem mogłam otworzyć każde drzwi. Jest ich aż trzy. Jeden dla mężczyzn,drugi ogólny a trzeci dla kobiet. No więc wchodzę do ogólnej,drzwi się otwierają a tam? Pan nad pisuarem cały zdegustowany a ja zapewne czerwona,że tego pana przyłapałam w chwili intymnej – upsss… Cała skruszona przeprosiłam i uciekłam do pierwszej lepszej. Patrzę a tu męska….? Jak ja się tu znalazłam. Ale skoro już tu jestem…
Niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego męskie toalety są zawsze takie brudne,klejące się i zaniedbane?
Oczywiście powiedziałam o tym kelnerce o tej nieprzyjemnej wpadce,zdziwiła się lekko lub udawała – nie wiem – że tym kodem mogłam otworzyć wszystkie drzwi toalety. Potem z rozmowy wyszło, że nie jesteśmy turystami. Uśmiechnęła się miło i miło pożegnała.
Podsumowując cały pobyt w tej restauracji polecam jedynie tą kartę z której korzystałam kilka miesięcy temu,czyli:
Klimat tego miejsca bardzo mi się podobał. Obsługa uprzejma ale nie potrafi,nie chce lub ma zakaz reagować na tego typu sytuacje jak wyszczerbiony talerz czy niezadowolenie klienta. Będąc tutaj w grudniu jadłam z normalnej karty,obsługa była tak samo na wysokim poziomie i nie było żadnej wpadki. Byliśmy jedynymi gośćmi w tym lokalu a Sopot zionął pustkami. I również spędziliśmy fajnie czas choć muzyki na żywo nie było. Przecież to właśnie od kelnera zależy jakie wrażenie pozostanie z tego miejsca i czy jeszcze będziemy chcieli tu wrócić. Tutaj możecie spodziewać się dyplomatycznego podejścia do klienta. Jedzenie? Chcecie pyszną meksykańską kuchnię? Jak tak to zapraszam do Oliwy. Tam poczujecie prawdziwe smaki Meksyku. Przeobrażając się w „turystkę jednodniową” nie sądziłam,że będę traktowana gorzej niż zazwyczaj – zdecydowanie wolę być miejscową. Na prawdę. I nie chodzi o to,że mieszkańcy nie lubią turystów – mam na myśli tych co mieszkają tuż obok centrum – ale o to,że obsługa nastawia się na ilość i mało ich interesuje jakakolwiek miła i rzeczowa odpowiedź. Czasami widać focha,czasami znudzenie a czasami wyciągnięcie z klienta jak najwięcej się da. Dlatego stwierdzam co stwierdzam i już. Wyszliśmy z lokalu w sumie głodni i dlatego po drodze zajrzeliśmy tu:
Komentarz