Być na emigracji – Anglia
O ślicznej młodej kobiecie, która uwielbia kawę, trenuje latynoski taniec – bachata – którego początek zainicjowali służący z rolniczych terenów Dominikany. Z pozytywnym nastawieniem do życia i ludzi, energetycznie podobna do mnie. Sympatyczna i elokwentna. Dziś przedstawiam ci Karolinę Kocielińską, która zgodziła się podzielić swoją subiektywną opinią dotyczącą życia na emigracji w Anglii.
W swoim krótkim, dwudziestu jedno letnim życiu odgrywałam rolę emigrantki dwa razy. Mieszkałam przez dwa miesiące w Wielkiej Brytanii w celach zarobkowych, a obecnie uczę się przez pięć miesięcy w Chorwacji. Dzięki podróżom zrozumiałam, że gdziekolwiek nie wyruszyłabym w świat nigdy nie wyzbędę się polskości i ludzie zawsze będą mnie postrzegali przez pryzmat kraju, z którego pochodzę. Od rejonu ma to znaczenie, czy wiąże się to z większą ilością plusów czy minusów. Tak czy inaczej, fajnie jest pracować na dobry obraz Polaka za granicą i mieć poczucie, że jako Naród, jesteśmy bardzo fajnymi ludźmi. I informacja potwierdzona wszystkimi moimi podróżami w cztery strony świata – uwierzcie mi, jesteśmy wszędzie!
Jak to było na początku?
Praktyką studentów, którzy chcą wyjechać dorobić za granicą w okresie wakacyjnym, jest zwykle korzystanie z usług agencji lub przez tak zwaną „polecajkę” – na zasadzie wujek, koleżanka z pracy lub kolega koleżanki. Wszystko da się załatwić.
Ja nie miałam żadnych znajomości, a lokalne agencje pracy zabierały dla siebie mnóstwo pieniędzy, więc zdecydowałam się pojechać do Anglii w ciemno. Wybrałam średniej wielkości miasteczko o nazwie Wellingborough w Northamponshire – około 60km od Londynu, w okolicy którego znajdowało się mnóstwo fabryk. Wykupiłam tani bilet lotniczy, a przez Internet udało mi się znaleźć mieszkanie w dobrej cenie.
Kiedy doleciałam na miejsce moim głównym wrogiem był czas – dałam sobie tydzień na znalezienie pracy, w przeciwnym razie nie byłoby mnie stać na utrzymanie za granicą. Pierwszym krokiem, który podjęłam był zakup nowej karty SIM i zmiany numeru telefonu na angielski. Przed pójściem do agencji pracy musiałam również założyć sobie konto bankowe. Myślałam, że będzie to dużo łatwiejsze, ale okazało się, że w Anglii aby założyć konto należy udowodnić, że jest się „wiarygodnym klientem”. Gdyby nie pomoc pracującego w Lloyds Polaka, cały proces trwałby zdecydowanie dłużej i mogłabym mieć trudności z otwarciem nowego rachunku.
W ciągu kolejnych dni udałam się do agencji rekrutacyjnych, gdzie po przejściu krótkiego testu z wiedzy ogólnej – język, podstawowa matematyka, uważność – miałam czekać na telefon. W tamtym okresie miałam wyjątkowe szczęście i pracę dostałam już po pierwszym dniu, ale osoby które przyjechały dwa tygodnie później miały już duże problemy ze znalezieniem pracy. Zwykle ośrodki pracy wymagają numeru podatnika, ale ja celowo wybrałam się do takich, które oferują tymczasowy numer – było to dla mnie bardziej opłacalne, bo przecież planowałam pracować tylko dwa miesiące, a po numer podatnika trzeba wybrać się do innego miasta i wycierpieć swoje w urzędzie.
Nikogo pewnie nie zdziwi, że wynajmując mieszkanie musimy się liczyć również z kosztem depozytu, ale warto być czujnym i szukać ofert o mniejszej kwocie, bo w Anglii właściciele mieszkań bardzo się lubią z wszelkiego rodzaju kaucjami i niechętnie oddają je z powrotem. Osobiście zostałam dwa razy oszukana na pieniądze z depozytu w tym (!) przez Polaka.
Praca w Anglii
Nie wyobrażam sobie żyć w takiej Anglii jaką poznałam na stałe, a już na pewno nie jako pracownik fizyczny. Większość Polaków na obczyźnie pracuje tam właśnie w takiej roli i niestety, ale nie starają się poprawić relacji z Anglikami. Nie dziwi mnie, że nie jesteśmy tam lubiani, bo na Wyspach czujemy się… aż zbyt swobodnie. Jesteśmy głośni, wulgarni, przekonani o tym, że wszystko nam wolno. Zamknięci na inne grupy narodowościowe, spędzamy czas tylko z rodakami.
Okazujemy prostactwo i małomiasteczkowość. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że bardzo często spotkałam się z brakiem szacunku do Polski. Lepiej wyjechać, zostawić ten biedny kraj za sobą i postawić na pieniądze, na sukces – mówili. Po co męczyć się na polskich uczelniach, skoro można wyjechać i studiować w Anglii, gdzie wszystko przychodzi łatwiej?
Pracę określiłabym jako stresującą. Pamiętam, że trzeba było mieć się cały czas na baczności, bo jeśli akurat nie obserwował Cię Twój boss, robił to inny pracownik – gotowy aby donieść, że rozmawiasz lub że za wolno pracujesz.
Jeśli chodzi o dyskryminację w miejscu pracy, to przychodzą mi do głowy dwa przykłady. Mimo, że często obcokrajowcy pracowali dużo więcej niż Anglicy, rzadko kiedy zdarzało się, że mogli liczyć na awans. W mojej firmie pracował pewien Polak, który aspirował na bycie team liderem i miał na to realne szanse – był przecież najlepszym pracownikiem. Około dwa tygodnie przed wyborami pracę zaczął Anglik i po paru dniach to on został uhonorowany tytułem lidera. Była to osoba bez przeszkolenia, znajomości pracowników, a w dodatku słownie agresywna i zupełnie zagubiona podczas pracy.
W mojej firmie szefowie zakazali również grupom narodowościowym porozumiewać się między sobą w ojczystym języku i za nie używanie angielskiego można było stracić pracę, co wydaje się… nieco nieadekwatną karą do „przewinienia”.
W fabrykach zwykle mamy trzy możliwości do wyboru: poranną, popołudniową lub nocną zmianę. W zależności od pory dnia dostajemy inną stawkę, oczywiście najlepiej płatne są zmiany nocne. Będąc pracownikiem fizycznym nie było mi obce uczucie wycieńczenia. Pracując na drugą zmianę musiałam być już gotowa do wyjazdu o godzinie trzynastej, więc poranek przeznaczałam na pójście na zakupy, przygotowanie obiadu i krótki relaks. Z pracy wracałam do domu około godziny dwudziestej czwartej. Mój każdy dzień wyglądał tak samo, a po powrocie do domu nie miałam siły, aby zająć się czymś produktywnym lub uprawiać sport.
A po godzinach…
Tym, co przełamywało rutynę i dawało mi satysfakcję były zakupy w charity shopach – lumpeksach, które pieniądze ze sprzedaży przeznaczają na cele charytatywne. W Anglii jest ich na prawdę dużo, również z używanymi meblami i można tam znaleźć prawdziwe perełki za grosze.
W Wielkiej Brytanii odżywianie się zdrowo nie wydając przy tym mnóstwa pieniędzy graniczy z cudem. Tym, co ratowało mnie podczas mojego pobytu był sklep o nazwie „funciak„, gdzie większość produktów mogłam kupić za tytułowego funta lub za niewiele droższą cenę. Popularne, szczególnie w mniejszych miasteczkach, są polskie delikatesy. Znajdziecie tam wszystkim znane produkty, okażecie wsparcie polskim przedsiębiorcom za granicą i poczujecie się niemal jak na niedzielnym obiadku, ale niestety wszystko ma swoją cenę i za takie produkty zapłacicie dużo więcej. Co ciekawe, często Anglicy wybierają się do delikatesów doceniając polskie przysmaki.
Dwa miesiące były dla mnie za krótkim okresem, żeby wyrobić sobie zdanie o Anglikach. Z jednej strony byli bardzo uprzejmi, a z drugiej często odnosiłam wrażenie zadufania w sobie, czy nawet arogancji.
Dzięki mojemu wyjazdowi miałam okazję odwiedzić dwa razy Londyn i zacząć postrzegać Anglię z innej perspektywy. Paradoksalnie, najtrafniejszy obraz kraju doświadczyłam właśnie podczas pobytu w Wellingborough, ale bezceremonialnie moje serce oddałam stolicy. Londyn jest specyficzny. Na początku nie zachwyca, oczekuje się czegoś więcej, ale jest hipnotyzujący i po jakimś czasie zaczyna się tęsknić za atmosferą miasta, za jego dynamiką, nieskończonymi możliwościami i magicznymi zakątkami. Było warto pracować w pocie czoła dla takiego doświadczenia!
Na zdjęciach poniżej: ulica Wellingborough i jego symbol, Big Ben i ulubiony most w Londynie
Końcowe refleksje
Obserwując kursy walut na świecie, nie zdecydowałabym się wybrać ponownie Anglii w celach zarobkowych. Prawdopodobnie moim kolejnym kierunkiem byłyby Niemcy. Nie wyobrażam sobie również żyć jako pracownik fizyczny bez perspektyw na dalszy rozwój. Co i rusz wracam jednak myślami do stolicy i obawiam się, że moja przygoda z Wielką Brytanią jeszcze nie dobiegła końca.
Karolina prowadzi bloga, polecam do niej zajrzeć i poczytać ze względu na jej lekkie pióro.
Blog: http://tukociel.
FB: https://www.facebook.com/
Instagram: https://www.
Podziel się proszę swoją uwagą, opinią na temat tego wpisu w komentarzu jeśli masz coś ciekawego do przekazania innym czytelnikom.
Trudny temat. Nie wiedziałam jak to wygląda
Emigrowałam także w celach zarobkowych, dwukrotnie do Stanów Zjednoczonych i bardzo mile wspominam ten czas, Twój wpis mi to przypomniał. Dzięki.
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią to zapraszam 🙂
Wczoraj przy kolacji rozmawialiśmy ze znajomymi, że każdy powinien przeżyć takie doświadczenie na emigracji w młodości. Pracować fizycznie, docenić wartość pieniądze i wyciągnąć lekcję pokory. Ja taki kilkumiesięczny etap przeżyłam w Niemczech w wieku 19 lat. Trudne, ale wartościowe doświadczenie. Nie wiem, czy zdecydowałabym się na wyjazd na stałe..
Nie doświadczyłam ale wiem, że wszystko się z biegiem czasu zmienia. Inni są zadowoleni a inni wracają rozczarowani.
Moja jedyna „emigracja”, to był kilkumiesięczny wyjazd na stypendium na trzecim roku studiów. Także nie miałam żadnych problemów z pracą czy mieszkaniem! Jedyne co odczułam i to naprawdę dość mocno, to tęsknota… święta z obcymi i krótkie rozmowy telefoniczne – to były czasy bez komórki, więc ten kontakt był naprawdę utrudniony. Ale muszę przyznać, że z ogromnym sentymentem wspominam ten czas.
Każde doświadczenie nas kształtuje. Nie mogę sobie wyobrazić tego braku kontaktu z rodziną.
Mieszkam w UK 12 lat, mogłabym o tym książkę napisać i zapewne nie omieszkam tego zrobić. Ludzie, którzy pozostają w kraju a oceniają nas nie mając pojęcia o tym, jak tu wygląda codzienność zrobiliby wielkie oczy ze zdziwienia gdyby dowiedzieli się paru faktów. Temat rzeka. Pozdrawiam
Z chęcią bym poznała twoją historię oraz subiektywne odczucia. Napiszesz książkę poproszę o informację 🙂
I ja w Anglii pracowałam fizycznie. Jednak – wiedziałam, że to praca tymczasowa. Bo przecież po 4 miesiącach wracałam do Polski…:)
Pytanie czy nie żałujesz?
Nigdy nie żyłam na emigracji, a chciałabym… Rodzina mojego taty przyjechała po wojnie do Polski. Wiem, że było im bardzo trudno -szczególnie babci, która nie znała polskiego. To były takie głupie czasy, że każdy kto nie był polakiem był uważany za kogoś o wiele gorszego…
Nadal polak jest źle odbierany. Nie umiemy się zachowywać na emigracji, tym bardziej swój do swego jest obcym sobie wilkiem. Nie ma takiego wsparcia. Nie wiem czym to jest uzasadnione i dlaczego się do siebie nie potrafimy dobrze odnosić. Opiszę kiedyś francuską emigrację i życie kilkunastoletnie mojej kuzynki. Jej historia bardzo mną wzburzyła.
Sądzę, że gdybym była bezdzietną singielką to na pewno zdecydowałabym się na życie za granicą ale chciałabym zostawić sobie furtkę w kraju.
Życie to wybory, również uważam, że w pewnym etapie życia wybierać to co jest obecnie najlepsze dla ciebie.
Każda emigracja jest inna i ma swoją historię. Każdy z nas ma swoje powody dla których wyemigrował, bądź o tym myśli.
Zgadza się, nawet i ja miewam od czasu do czasu różne propozycje, ale gdyby to było 20 lat wstecz to pewnie oferty nie do odrzucenia ale na chwilę obecną mając czterdziechę na karku raczej się nie wybieram 😉
Czesc . Wszystko co opisalas bedac tu zaledwie 2 miesiace to fakty ktore podsumowuje bedac tu lat 6. Mieszkam akurat w Wellingborough. Przeszlam etapy pracy od polskiego sklepu przez magazyny sprzatanie . Ucieklam z magazynow ku niecheci wowczas mojego partnera mieszkajacego tu 12 lat w prace sprzataczki w szkole. Szlifowalam jezyk pracujac z samymi anglikami co uwazam jest najwiekszym plusem. Zatrzymalam swoje ambicje spelnienie sukces zawodowy wierzac ze w odpowiednim czasie dostane „szanse”awansu..odpowiedniej pracy zarobkow zgodnych z moja wiedza doswiadczeniem czy edukacja. 95% polakow na obczyznie tu to pracownik magazynowy jak mrowka wsrod 1000 innych. I tak polak to polak choc niektorzy udaja hmm anglikow. Anglicy?coz zbyt mocno wyniesiona nacja ze jest tu kultura usmiech i tryskanie szczesciem. To wuuzdane teksty how are you..usmiech za ktorym po blizszym poznaniu ukazuje sie smutne zycie tej osoby depresje rozczarowanie. A opieka zdrowotna?ci co narzekaja na opieke medyczna w Polsce niech przyjada tu podotykac tematu . Dopiero mozna dostac zawalu … i nie mowie o zwyklych przeziebieniach a o powaznyvh klopotach ze zdrowiem gdy trzeba wspierac sie wiedza i argumentami naukowymi zeby niby lekarz zareagowal. Sa ludzie polacy dla ktorych funt jest jak Bog..nie wazne jak co i gdzie robia oby tylko placili odpowiednio wysoko. Od razu zaznacze pytanie…nie przyjechalam tu dla kasy i pracy w Polsce mialam bardzo dobre stanowiska i wynagrodzenie.
Wow, cóż za podsumowanie. Jestem ciekawa czy w końcu dostałaś upragniony awans?
Cv przygotowane pod katem stanowiska z moim doswiadczeniem przez profesjonalne biuro i anglikow. Przygotowania do interview. Szukanie intensywne trwalo rok .efekt ?1 rozmowa na supervisor do nowotwierajacego sie Primarka. Sukces?z 800 cv weszlam do 500 wszystkich cv . Oferta 1 stanowiska supervisor. Szansa dla obcokrajowca?oczywiscie znikoma stanowisko dostala mloda osoba angielka. Zdarzaja sie maaaale cuda dla polakow ale to rzadko. No chyba ze tych co awans otrzymuja droga mniej formalna ze tak powiem..w magazynach. Pracowalam w zyciu w krajach jak Dania Norwegia Szwecja Finlandia etc. Ale to byl czas po 2 miesiace czyli jak tu w artykule. Akceptacja pracy fizycznej ciezkiej po czasem 15 nawet godzin na dobe.kulktura narodowosci tych opieka medyczna aa Anglia to niebo a ziemia.
Nie zgadzam sie ani troche.
Mieszkam w UK od 15 lat. Prace w finansach udalo mi sie dostac po kilku miesiacach. Poznien studia i dalszy rozwoj kariery. Przez nastpene 10 lat powoli przeskakiwanie szczebli w corpo jednym z najwiekszych bankow inwestycyjnych swiata.
Po roku przekierunkowalem sie i pracuje w finansach personalnych tez na kierowniczym stanowisku.
Wszystko zalezy od osoby.
Ps. Znam sporo Polakow na dyrektorskuch i Senior Management.
Zapraszam Panstwa na moj blog dotyczacy absurdow w Anglii.
http://absurdywanglii.blogspot.co.uk
Witaj, mam wrażenie – chyba zresztą słuszne – że dobrze znasz realnie pracy za granicą. Nie ukrywam, że bardzo zainteresowały mnie Twoje wpisy i chciałbym poprosić abyś w wolnej chwili podzieliła się swoja wiedzą pisząc opinie o firmach w których byś nie chciała pracować lub tylko nazwy na naszym forum 😉 To pomoże pewnie kilku osobom ustrzec się przy podpisywaniu umowy.